Niżej...
I niżej...
I niżej...
Spadłam.
W tamtym momencie pragnęłam jedynie wyrwać się z tej Otchłani. Byłam zagubiona.
Ze wszystkich otaczały mnie podniesione głosy. Mój otumaniony rozum wirował gdzieś w przestrzeni. Wyciągnęłam rozpaczliwie rękę próbując złapać czegoś, lecz natrafiłam tylko na próżnię.
Poddałam się.
Przymknęłam oczy, przeczuwając gdzieś w podświadomości, że to koniec.
W pewnym sensie, był.
***
- Przebudza się...
- Cicho, Ben.
- Mam na imię Bartho...
- Przyciszcie się. Zawołajcie lekarzy.
Słyszałam ten wkurzający chórek, lecz... Nie mogłam nic zobaczyć. Ciemność. Jak z mojego snu. Pomimo, że miałam otwarte oczy... A może... A może mi się tylko wydawało, że mam je otwarte? Zupełnie jak w pewnym horrorze, który niedawno oglądałam z Rozalią...
Nie mogłam nawet zacząć moich rozmyślań, które zaczęłyby przyprawiać o przyśpieszone bicie serca, spowodowane strachem, lękiem i niepewnością.
Uniemożliwił mi to bowiem starszy głos, który z impetem wtargnął do mojego umysłu, krzycząc:
- Proszę o wyjście z sali, proszę państwa to dla dobra naszej pacjentki!
Jęknęłam, krzywiąc się, zupełnie jakbym zjadła najkwaśniejszą cytrynę na świecie.
Machnęłam ręką, chcąc, tym gestem dać do zrozumienia intruzowi, aby sobie poszedł,lecz ze zdziwieniem poczułam, że moja r ę k ą jest cięższa. Zupełnie jakby... Była w gipsie? Poruszałam, a raczej próbowałam poruszać moimi nogami. One... One, też były w gipsie?!
- Co się dzieje, co się dzieje?- z moich ust wydobyły się słowa pokryte chrypką.
- Spokojnie, przeszłaś wypadek, cudem uniknęłaś śmierci, musieliśmy przeprowadzić skomplikowaną operację czaszki, a jej następstwem była... utrata wzroku... Byłaś w śpiączce przez miesiąc...- słyszałam uspokajający głos prawdopodobnie pielęgniarki. Gdybym stała, zemdlałabym z szoku. Lecz leżąc, myślałam bardziej rzeczowo, a konkretnie me myśli zaczęły niebezpiecznie krążyć wokół pewnej fioletowłosej dziewczyny z aparatem fotograficznym...
- PEGGY!- rozdarłam się.- TO PRZEZ CIEBIE!
***
Wiedziałam, że sa tu koło mnie, lecz z przymkniętymi oczami udawałam, że śpię. Słyszałam ich przytłumione szepty, lecz nie rozróżniałam słów. Nie miałam na to właściwie ochoty. Ani siły.
Po rozpaczliwych a zarazem gniewnych krzykach jakie musieli wysłuchiwać lekarze, pielegniarki, pacjenci oraz moja rodzina i przyjaciele, zmęczona, pogrążyłam się w krótkim śnie, który przerwany został przez podekstytowany głos, momentalnie stłumiony przez uciszające syknięcia.
- Boże, Natalia nie widzi...- do moich uszów doleciały ciche słowa. Wnioskując z głosu, była to moja białowłosa przyjaciółka, Rozalia.
- I pomyśleć, że Nata, chciała odzyskać te cholerne zdjęcia... Głupota, która doprowadziła do takiej tragedii...- odezwał się David. Poczułam dziwny niepokój, przypominając sobie co zaszło między nami... Z chęci mojej zemsty. W ogóle potem pochrzaniło się to wszystko.
- A Kastiel? Jak? Od dnia wypadku nie widziałam go...
- To głupie, ale czuje się winny.
- Według mnir powinien. To on doprowadził do tego całego splotu zdarzeń. Najpierw zdradził Natkę, potem ona wpadła w ramiona tego całego James'a, on nie wiem co sobie myślał, pocałował ją, a ta debilka Peggy zrobiła im zdjęcia. Dziwne wyczucie czasu. A potem to samo się potoczyło.- warknęła z ironią Rozalia.
- Dobra, ja się nie wypowiadam w tej sprawie.
- A zawiadomiłeś chociać tego dupka o wybudzeniu Natki?
- Tak, ale wstyd mu przyjść...
- To powiedz, żeby do cholery przyszedł.- zdziwiona, że wypowiadam te słowa, warknęłam.- Chcę się z nim zobaczyć.
Odpowiedziała mi zaskoczona cisza, po czym usłyszałam hałas odsuwanego krzesła.
- Idę do niego zadzwonić.- usłyszałam głos Davida.
- Natka, tak mi przykro...- usłyszałam pełen współczucia głos Rozalii. I tego najbardziej nie chciałam w tym momencie. Tego cholernego współczucia.
- Proszę, cię...Odpuść sobie. To moja wina...- westchnęłam, czując równocześnie na policzku palec.- Nie chcę. Oszczędzam energię na awanturę z Kastielem...
Odpowiedział mi szczery śmiech.
- Wariatka...
- Jestem...- usłyszałam głos Kastiel'a. Moje biedne serce zaczęło niebezpiecznie bić słysząc jego pełen winy głos. Jedyne co teraz pragnęłam, to spojrzeć na jebo farbowane włosy, dotknąć jego chłodną dłoń, popatrzeć na jego namiętne usta. Lecz nie mogłam.
Nic nie widziałam. Straciłam wzrok. Była to konsekwencja mojej własnej głupoty. Mojej, nie nikogo innego. Nie Peggy, nie kierowcy tej ciężarówki, tylko moja...
- To ja idę...- rzekła cicho Rozalia. Usłyszałam chrobot odsuwanego krzesła i ciche przymknięcie drzwi.
- Pa.- odpowiedziałam najpogodniej jak mogłam. W ogóle jestem dziwna. Miałam wypadek, byłam w śpiączce, przeprowadzono mi operację, straciłam przez to wzrok, może nawet na zawsze, a ja tu dstaram się być osobą uśmiechniętą i zadowoloną z życia?
No błagam!
- Natalia... - usłyszałam cichy szept przy uchu.
- Tak?- odszeptałam.
- Kocham cię...
Westchnęłam cierpko, kierując moje niewidome spojrzenie w stronę głosu.
- Myślisz, że mnie teraz coś obchodzi?- mruknęłam.- Nienawidzę cię.
Krótki jęk, świadczący o tym, że moje słowa wbiły się w serce chłopaka, tworząc dużą ranę. Lecz czy to mnie obchodziło? A właściwie czy ja kochałam chłopaka? Nie wiem, nie wiem nic. Mam mętlik w mojej głowie.
Wypuściłam z siebie głośno powietrze.
- Czemu?- cichy, błagalny szept.
- Nie wiem... Albo, nie, wiem czemu. Bo mnie zdradziłeś? Już zapomniałeś? Mówisz, że mnie kochasz, a na drugi dzień zdrada? Tak robi chłopak który kocha? Nie, nie, tak robi chłopak, który jest dupkiem.- mówiłam te słowa, czując, że ulatnia się ze mnie złość, która siedziała gdzieś głęboko zaszyta, czekajac cierpliwie na właściwy moment.
- Ale...
- Ale? Ale co? Właściwie, to cię już nie kocham. Nie, ja cię nienawidzę. Nigdy cię nie kochałam. Byłam tylko lekko zauroczona, ale poza tym nic. Kocham kogoś innego.- kłamałam lekko, czując równocześnie podziw dla moich zdolności aktorskich.
- A więc...Kochasz James'a?- zapytał, zacinając się Kastiel.
- Nie. Barta.- odrzekłam.
A teraz myśleć tylko jak tłumaczyć się brunetowi, gdy do jego uszów dotrą moje słowa.
I jest... TA-DAA <3
Wrzuciłam tylko rozdział dlatego, by UDOWODNIĆ, ŻE JA ŻYJĘ, HALO, JA ŻYJĘ!
Dobra, pozdro dla głupoty osoby która napisała ten komentarz i dla tej która twierdzi, że ja sobie sama pisze te komy... WTF?!
A następny? A następny rodział kiedy? Może w tym miesiącu, może w przyszłym tygodniu...
Nic nie obiecuję :*
DEDYK WRACA XD
- Wariatka...
***
Nic nie widziałam. Straciłam wzrok. Była to konsekwencja mojej własnej głupoty. Mojej, nie nikogo innego. Nie Peggy, nie kierowcy tej ciężarówki, tylko moja...
- To ja idę...- rzekła cicho Rozalia. Usłyszałam chrobot odsuwanego krzesła i ciche przymknięcie drzwi.
- Pa.- odpowiedziałam najpogodniej jak mogłam. W ogóle jestem dziwna. Miałam wypadek, byłam w śpiączce, przeprowadzono mi operację, straciłam przez to wzrok, może nawet na zawsze, a ja tu dstaram się być osobą uśmiechniętą i zadowoloną z życia?
No błagam!
- Natalia... - usłyszałam cichy szept przy uchu.
- Tak?- odszeptałam.
- Kocham cię...
Westchnęłam cierpko, kierując moje niewidome spojrzenie w stronę głosu.
- Myślisz, że mnie teraz coś obchodzi?- mruknęłam.- Nienawidzę cię.
Krótki jęk, świadczący o tym, że moje słowa wbiły się w serce chłopaka, tworząc dużą ranę. Lecz czy to mnie obchodziło? A właściwie czy ja kochałam chłopaka? Nie wiem, nie wiem nic. Mam mętlik w mojej głowie.
Wypuściłam z siebie głośno powietrze.
- Czemu?- cichy, błagalny szept.
- Nie wiem... Albo, nie, wiem czemu. Bo mnie zdradziłeś? Już zapomniałeś? Mówisz, że mnie kochasz, a na drugi dzień zdrada? Tak robi chłopak który kocha? Nie, nie, tak robi chłopak, który jest dupkiem.- mówiłam te słowa, czując, że ulatnia się ze mnie złość, która siedziała gdzieś głęboko zaszyta, czekajac cierpliwie na właściwy moment.
- Ale...
- Ale? Ale co? Właściwie, to cię już nie kocham. Nie, ja cię nienawidzę. Nigdy cię nie kochałam. Byłam tylko lekko zauroczona, ale poza tym nic. Kocham kogoś innego.- kłamałam lekko, czując równocześnie podziw dla moich zdolności aktorskich.
- A więc...Kochasz James'a?- zapytał, zacinając się Kastiel.
- Nie. Barta.- odrzekłam.
A teraz myśleć tylko jak tłumaczyć się brunetowi, gdy do jego uszów dotrą moje słowa.
I jest... TA-DAA <3
Wrzuciłam tylko rozdział dlatego, by UDOWODNIĆ, ŻE JA ŻYJĘ, HALO, JA ŻYJĘ!
Dobra, pozdro dla głupoty osoby która napisała ten komentarz i dla tej która twierdzi, że ja sobie sama pisze te komy... WTF?!
A następny? A następny rodział kiedy? Może w tym miesiącu, może w przyszłym tygodniu...
Nic nie obiecuję :*
DEDYK WRACA XD
Dedykejszyn dla Mojej Kochanej Werci :*
Oraz dla byłej pani od polskiego(tak, dedykuję nauczycielowi xd, mając przy tym nadzieję, na nieodkrycie przez nią bloga xD [Ma mnie w znajomych na Fc xD] Bo Wercia wrzuciła mi na tablicę link bloga ;_; ty kanibalu :* Dobra, może blog zostanie nieodkryty, bo...Dobra, miłego czekania na następny :*
Moja Marchewka ♥
OdpowiedzUsuńPamiętaj co mówię;*
Będziesz miała te swoje 684846546 wyświetleń :3
Rozdział świetny , czekam na następny po następnym ♥ Mam nadzieję że Natalia odzyska wzrok ^.*
Świetny rozdział i mam nadzieje, że Natka odzyska wzrok i że jednak będzie z Kasem wole żeby była z nim, ale to twoje opowiadanie ;p
OdpowiedzUsuńCzemu straciła wzrok? ;___;
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, zabawnie by było jakby straciła głos, i musiała porozumiewać się na migi :D
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział c:
~Clary
NO nieźle xD
UsuńRozdział świetny :>
Proszę niech Natce znów powróci wzrok proszę! :*
weny :)
O matko jaki dramatyczny zwrot akcji
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Natki, że straciła wzrok :(
Rozdział bombowy ' v '