Dobrze, a więc wrzucam X rozdział na pocieszenie :*
I nie martwcie się- ODWIESZĘ! tylko nie wiem kiedy...Ale odwieszę ^^
Zapraszam do czytania, komentowania, hejtowania.
I tak, musiałam urwać w tym momencie <3
Z przerażeniem w oczach oderwałam się od bruneta. Moje usta pulsowały nieznośnie, czując wciąż na sobie, wargi James'a. Serce biło, jak po przebiegnięciu maratonu.
- Boże...- szepnęłam bezgłośnie, wpatrując się w wodniste oczy, które nic nie wyrażały.
Pamiętam lata temu
Ktoś powiedział mi, że powinienem być
ostrożny, gdy chodzi o miłość...
Wpatrywałam się w niego, nie mogąc nic powiedzieć. Żadnego słowa wydusić. Z wściekłością, analizowałam w głowie ostatnie pół minuty. Od wyrzucenia jogurtu, po potknięcie się, i kończąc na przypadkowym pocałunku.
O, Boże, Kastiel..., przypomniałam sobie z jeszcze większą trwogą w sercu. Momentalnie podniosłam się z ciała James'a i wstałam, otrzepując czarną bluzkę, która służyła mi za piżamę, z nieistniejącego kurzu.
- Ja... Ja muszę iść, bo, bo... Spóźnię się do szkoły.- bąknęłam speszona, obserwując równocześnie, jak wokalista podnosi się z kafelek. Bez słowa wyminęłam go i już na korytarzu popędziłam do swojego pokoju.
Boże, co ja zrobiłam!
***
Kopnęłam jakiś bezpański kamyczek leżący spokojnie do momentu na chodniku i spojrzałam na moje liceum, majaczące się w oddali. Szczerze, nie miałam najmniejszej ochoty, odwiedzać jego sale dzisiejszego dnia. Tak, bałam się spotkać rudowłosego buntownika z którym mieszkałam.
A może James, mu o wszystkim opowiedział? I co wtedy?, myślałam gorączkowo,w miarę przybliżając się do szarego budynku, zbudowanego niemal pół wieku temu.
Przystanęłam, mając w głowie jedną, zdecydowaną myśl.
Nie idę.
Zagryzłam wargi pomalowane owocowym błyszczykiem i zmrużyłam oczy- zawsze tak robiłam, gdy do głowy wpadała mi propozycja wagarów.
Odwróciłam się na pięcie i pomaszerowałam w przeciwnym kierunku.
Do parku.
Niczym chmura gradowa wyszłam z parku miejskiego i swe kroki od razu skierowałam w stronę małej, przytulnej kawiarenki "na rogu", znajdującej się niedaleko mojego liceum. Wprawdzie narażałam się obecnością w niej, na spotkanie jakiś nauczycieli, którzy podczas długich przerw często wymykali się ze szkoły, by to właśnie w "Fiopie", odpocząć od hałaśliwych, rozbrykanych nastolatków, lecz w tamtej chwili nawet o tym nie pomyślałam.Przystanęłam, mając w głowie jedną, zdecydowaną myśl.
Nie idę.
Zagryzłam wargi pomalowane owocowym błyszczykiem i zmrużyłam oczy- zawsze tak robiłam, gdy do głowy wpadała mi propozycja wagarów.
Odwróciłam się na pięcie i pomaszerowałam w przeciwnym kierunku.
Do parku.
***
Gdy ze słuchawek zaczęły lecieć pierwsze słowa piosenki "I'm sexy and I know it", skrzywiłam się i szybko przewinęłam ją.
Marzenia są jak anioły
Trzymając zło w odseparowaniu
Miłość jest światłem
Która odstrasza ciemność
Marzenia są jak anioły
Trzymając zło w odseparowaniu
Miłość jest światłem
Która odstrasza ciemność
Uśmiechnęłam się. Siedziałam sama w parku, pod wielkim, rozłożystym dębem, tym samym pod którym parę lat temu definitywnie zerwane zostały wszelkie kontakty pomiędzy mną i Debrą. I też mimochodem z Bartem.
Zanuciłam pod nosem słowa piosenki "The power of love".
Pogrążona we własnych, nieposkladanych myślach, nie zauważyłam nawet, gdy ktoś zblizył się do mnie. Otworzyłam ociężale oczy i podniosłam wzrok. Szczęka aż opadła mi z wrażenia.
- Wiedziałem, że cię tutaj znajdę.
***
- Co ty tutaj robisz?- zapytała chłodno, pewna szatynka, wyjmując z uszy dwa, czarne kabelki. Spojrzała wrogo na postać stojącą przed nią i założywszy ręce na piersi, wstała. Nie różniła się specjalnie wzrostem od brązowowłosej postaci, lecz i tak musiała zadrzeć brodę do góry, by spojrzeć jej prosto w oczy.
- Zamierzam...Zamierzam, cię prosić o jeszcze jedną szansę.- rzekła postać na jednym wydechu. Brunetka spojrzała na nią niemalże z jawną kpiną.
- I co? Po tylu latach? Cudowne olśnienie?- zadrwiła, patrząc głęboko w oczy postaci.
- Nie, tak, nie, oj Natalia. P-proszę.- wykrztusiła brązowowłosa postać, kuląc się i spuszczając wzrok.
-Nie wiem, nawet po co było tyle fatygi, by mnie znaleźć. Żegnaj.- podniosła torbę z ziemi i założyła ją na ramię.- Po tylu latach nie chcę nawet cię znać.
***
Dotarłam tam po chwili i niepewnie się rozglądając, usiadłam przy małym stoliczku koło okna. Widząc kelnerkę, uniosłam rękę, na gest, że ją wołam.
- Dzień dobry.- rzekła kobieta, podając mi menu.
- Nie trzeba.- zaznaczyłam szybko.- Poproszę latte.
- Dobrze.- odpowiedziała, szybko wracając za bar.
Zabębniłam palcami o biały blat i opierając brodę o dłoń, zapatrzyłam się w nieco pochmurny świat za upaćkaną jakimś sosem, szybą. Nieco przygarbieni, jakby bojący się, że lada moment z krążących po niebie chmur, lunie deszcz, ludzie szli chodnikiem. Wśród tego przygarbionego tłumu moją uwagę zwróciła bujna, iście czerwona czupryna. Zmrużyłam oczy i prawie krzyknęłam z wściekłości, widząc kto to idzie. Kastiel. I to jeszcze przytulony do jakiejś fioletowłosej dziewczyny, której nie znałam.
Poczułam jak grunt usuwa mi się pod nogami, serce wali z wściekłości, a łzy same ciskają się na zewnątrz. Sama nawet nie wiem, kiedy wybiegłam z kawiarenki. Słyszałam głosy kelnerki, lecz biegłam dalej.
- TY SZMATO, TY DUPKU!- krzyknęłam głos, dobiegając do chłopaka ze łzami w oczach i łapiąc go za ramię. Odwrócił sie zdziwiony, tak samo jak dziewczyna mu "towarzysząca".
- Natalia?- wybąkał, moment przed solidnym, przepełnionym dziką furią, boleścią i zwyczajnym smutkiem, uderzeniem w twarz.
- NIENAWIDZĘ CIĘ! JESTEŚ ZWYKŁYM DUPKIEM!- krzyczałam, czując nieznośny ból w sercu.
- Ale... To nie tak...
- SPIERDALAJ.- zawołałam jeszcze przed ramię i z głośnym płaczem, skierowałam się w stronę osiedla Camp. Po swoje rzeczy.
***
Płacząc, dotarłam do mieszkania rudowłosego. Drżąc, wyjęłam z kieszeni mały, srebrny kluczyk i włożyłam go do zamka.
Klik.
Weszłam do mieszkania, mierząc każdy jego centymetr wrogością. Nienawidziłam Kastiela. Jak on mógł być tak perfidnie obłudnym i fałszywym człowiekiem? Jak mogłam nie zdać sobie z tego sprawy? Czemu byłam tak zaślepiona i wpatrzona w rudowłosego, by nie zauważyć jego dwulicowości?
CZEMU JESTEM TAK GŁUPIA?, krzyknęłam w myślach, zanosząc się płaczem i osunęłam się na ziemię, siadając wprost na środku korytarza, a głowę chowając w kolanach.
Byłam naiwna. Jak pięcioletnia dziewczyna, która za koszyczek słodyczy może zacząć deptać jadowitą kobrę.
Czemu ja, czemu ja, czemu ja?, pytałam się w myślach, nie mogąc znaleźć jednej, mądrej odpowiedzi na moje pytanie.
- Cześć...- do moich uszu dobiegł czyiś cichutki, ledwie słyszalny szept. Nie miałam siły i nawet ochoty podnosić wzrok na przybysza, będąc nadal zwinięta w ciasny kłębek. Odpowiedziało mi tylko ciche westchnięcie, po czym poczułam jak ktoś kładzie na moim kolanie dłoń. Wiedziałam kim jest ten "ktoś", lecz tylko zagrzebałam się głębiej w kłębek. Teraz najchętniej wyszłabym z mieszkania, kupiła bilet do Polski, wzięłabym wszystkie oszczędności i zamieszkała z powrotem w Krakowie, u mojej babci i powoli zaczęłabym zapominać... Zapominać o moim życiu w Stanach Zjednoczonych. Lecz, nie. Najgorszym błędem jaki może popełnić człowiek w swym krótkim życiu jest ucieczka od swoich problemów. Robiąc tak, kłopoty, dają coraz bardziej o sobie znać. Trzeba im przciwstawić czoła.
Po kilku minutach ze zrezygnowaniem opuściłam mój "schron" i spojrzałam na James'a.
- James...- jęknęłam żałośnie, lekko się prostując i spoglądając na chłopaka wzrokiem pełnym boleści. Pociągnęłam kilka razy nosem, czując nadchodzącą falę łez, wychodzącą z kącików moich oczów. Wyglądałam zapewne jak strach na wróble. Cały mokry.
- Kastiel?- zapytał retorycznie wokalista, a ja smętnie pokiwałam głową, chcąc zaszyć się w łóżku i móc się wypłakać. Poczułam jak czyjaś ręka zaczyna gładzić mnie po policzku, zgarniajac z niego wydostałe się na zewnątrz łzy.
Jestem idiotką...
Spojrzałam ze smutkiem na bruneta, przygryzając dolną wargę. Powoli łzy zaczęły mi płynąc po policzku. Przymknęłam oczy i poczułam na sobie gorące wargi. Poczułam jak serce wali mi jak oszalałe i z trudem kontynuowałam ten pocałunek.
- OMG.- usłyszałam za sobą pełen zdziwienia i wściekłości głos. Oderwałam się od bruneta i spojrzałam na postać stojącą w otwartych drzwiach. Zaniemówiłam.
Klik.
Weszłam do mieszkania, mierząc każdy jego centymetr wrogością. Nienawidziłam Kastiela. Jak on mógł być tak perfidnie obłudnym i fałszywym człowiekiem? Jak mogłam nie zdać sobie z tego sprawy? Czemu byłam tak zaślepiona i wpatrzona w rudowłosego, by nie zauważyć jego dwulicowości?
CZEMU JESTEM TAK GŁUPIA?, krzyknęłam w myślach, zanosząc się płaczem i osunęłam się na ziemię, siadając wprost na środku korytarza, a głowę chowając w kolanach.
Byłam naiwna. Jak pięcioletnia dziewczyna, która za koszyczek słodyczy może zacząć deptać jadowitą kobrę.
Czemu ja, czemu ja, czemu ja?, pytałam się w myślach, nie mogąc znaleźć jednej, mądrej odpowiedzi na moje pytanie.
- Cześć...- do moich uszu dobiegł czyiś cichutki, ledwie słyszalny szept. Nie miałam siły i nawet ochoty podnosić wzrok na przybysza, będąc nadal zwinięta w ciasny kłębek. Odpowiedziało mi tylko ciche westchnięcie, po czym poczułam jak ktoś kładzie na moim kolanie dłoń. Wiedziałam kim jest ten "ktoś", lecz tylko zagrzebałam się głębiej w kłębek. Teraz najchętniej wyszłabym z mieszkania, kupiła bilet do Polski, wzięłabym wszystkie oszczędności i zamieszkała z powrotem w Krakowie, u mojej babci i powoli zaczęłabym zapominać... Zapominać o moim życiu w Stanach Zjednoczonych. Lecz, nie. Najgorszym błędem jaki może popełnić człowiek w swym krótkim życiu jest ucieczka od swoich problemów. Robiąc tak, kłopoty, dają coraz bardziej o sobie znać. Trzeba im przciwstawić czoła.
Po kilku minutach ze zrezygnowaniem opuściłam mój "schron" i spojrzałam na James'a.
- James...- jęknęłam żałośnie, lekko się prostując i spoglądając na chłopaka wzrokiem pełnym boleści. Pociągnęłam kilka razy nosem, czując nadchodzącą falę łez, wychodzącą z kącików moich oczów. Wyglądałam zapewne jak strach na wróble. Cały mokry.
- Kastiel?- zapytał retorycznie wokalista, a ja smętnie pokiwałam głową, chcąc zaszyć się w łóżku i móc się wypłakać. Poczułam jak czyjaś ręka zaczyna gładzić mnie po policzku, zgarniajac z niego wydostałe się na zewnątrz łzy.
Jestem idiotką...
Spojrzałam ze smutkiem na bruneta, przygryzając dolną wargę. Powoli łzy zaczęły mi płynąc po policzku. Przymknęłam oczy i poczułam na sobie gorące wargi. Poczułam jak serce wali mi jak oszalałe i z trudem kontynuowałam ten pocałunek.
- OMG.- usłyszałam za sobą pełen zdziwienia i wściekłości głos. Oderwałam się od bruneta i spojrzałam na postać stojącą w otwartych drzwiach. Zaniemówiłam.
Wkoncu <33
OdpowiedzUsuńKocham ten Blog ;)
Pisz pisz pisz <3 Bardzo mi sie podoba ;)
Zgadzam się z komentarzem powyżej ^^
OdpowiedzUsuńNie przestawaj pisać :> <333 kocham tego bloga i nie przeżyje jeśli go nie odwiesisz i nie będziesz kontynuować pisania... (Chyba nie chcesz mieć na sumieniu mojego życia co?)xD
Co do notki super jak zawsze nie mogę się doczekać następnego rozdziału :}
P.S: Życzę dużoooooo weny :>
Mary
Acha i jeszcze jedno...
UsuńNie przejmuj się hejtami oni cie hejtują bo ci zazdroszczą, tego że tak wspaniale piszesz!!!!! ;))))
(Ja w sumie też zazdroszczę :>>>>)
UsuńJa też jakoś dobrze piszę,nie mam bloga i?
OdpowiedzUsuńMam wrażenie że użalasz się nad sobą, mogłaś przemyśleć założenie bloga bo to duża odpowiedzialność. Albo zakładasz i piszesz systematycznie albo nie zakładasz w ogóle.
To nie jest kolejny marny hejt, po prostu wyrażam swoją opinię.
~Marcy
Super ;*;*;*
OdpowiedzUsuńWłaśnie tego mi brakowało chce kolejny rozdział,a i odwieś jak najszybciej tego bloga bo inaczej zwarjuje i do czubków mnie wyśla XD
jak już masz zamiar zawiesić tego bloga to proszę o jedno :) NIE W TAKIM MOMENCIE !!! a w ogóle blok świetny :DDD
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i życzę weny :***
Zajebiste *_*
OdpowiedzUsuńMam ochotę cię poćwiartować (oczywiście w przenośni) za to, że zakończyłaś ten rozdział w TAKIM momencie xD
Czekam C:
~Clary
Też cię kocham <3
UsuńJestes zajebista. Masz super pomysły. Nie wiem czy się gniewam, że urywasz w tym momencie, czy ciesze, że npisałaś.
OdpowiedzUsuńPS: Wejdziesz ->http://slodkiflirtpl.blogspot.com/ ?