Oke, rozdział jest. Jeżeli nie spodoba się wam, to przepraszam. W przyszłości poprawię. Jeżeli za krótki - też przepraszam.
No to miłego czytania.
A i tu taki mój stary rysuneczek powstały w czasie ferii (6 lutego jeżeli mnie pamięć nie myli).
No i będę baaaardzo wdzięczna, jeżeli weźmiecie udział w ankiecie --------------------------->
No i jakbyście mogli skomentować :P
-VICTORIA, VICTORIA ! - Bart odchylił słuchawkę i wrzasnął mi do ucha. Przestałam się kiwać w rytm muzyki i wyłączyłam iPoda.
- CZEGO?! – wydarłam się wściekła. Nienawidziłam jak ktoś przerywa mi słuchanie muzyki.
- Jak szef tutaj zaraz wpadnie, chwyci byle ostrze i zadźga cię a winę potem zwali na nas. Weź się trochę do roboty. - westchnął ciężko i wywrócił teatralnie oczami.
Roześmiałam się i schowałam pośpiesznie iPoda do torby leżącej pod ladą. Spojrzałam na salę i z rozdrażnieniem stwierdziłam, że nie ma ani żywej duszy.
Obruszyłam się w duchu na krzywdę psychiczną, jaką wyrządzał mi strach, podpowiadający, że mój kochany szef zaraz wpadnie przemoczony, prosto z ulewy do restauracji i zatłucze mnie młotkiem, wkurzony o to, że podczas pracy słuchałam kulturalnie muzyki, w momencie gdy nie było ani jednego klienta. Przeczesałam włosy palcami i oparłam się znudzona o ladę. W tle tykał zegar. Jego monotonny głos sprawiał, że powoli zaczęłam przymykać powieki...
Bum!
Poderwałam się gwałtownie i zaczęłam rozglądać się w panice, czy aby nie wybuchła gdzieś w pobliżu bomba a ja leżę pod gruzami, wydając swoje ostatnie tchnienia. Na szczęście nie.
Mój wzrok powędrował automatycznie w stronę otwartych na oścież drzwi w których stał przemoknięty do suchej nitki* wściekły szef. Jego brązowy płaszcz ociekał wodą, czarne, oklapnięte włosy i wykrzywiony w złości grymas twarzy.
Lekko zdezorientowana poderwałam się z lady i uklepałam szybko swoje fioletowe włosy. Przygładziłam swój czarny uniform, którego szczerze nienawidziłam, pomimo swoich własnych przeróbek i na moją twarz wypłynął szeroki, sztuczny uśmiech który działał na pana Marcela. Mężczyzna posłał mi swój firmowy pół uśmieszek i skierował swe kroki w stronę biura zostawiając za sobą mokre ślady.
Westchnęłam podirytowana.
Kto to musi posprzątać?
JA!
Wywróciłam wściekle oczami i ukryłam swoją twarz w dłoniach. Z cichym prychnięciem skierowałam swe kroki po wiadro oraz mopa.
***
Spojrzałam na Barta mruczącego coś pod nosem, Kate grającą na swoim telefonie i poczułam opanowującą mnie senność. Ziewnęłam przeciągle i przeciągnęłam się automatycznie.** Z jednym przymkniętym okiem sięgnęłam do kieszeni moich spodni i wyjęłam z nich swój telefon, htc. Z irytacją stwierdziłam, że do końca zmiany zostało mi jeszcze czterdzieści siedem minut. Przeczesałam szybkim ruchem ręki swoje włosy, tak o, z nudów i oparłam się wygodniej o ladę.
- Co robicie w sobotę? - usłyszałam głos Kate, nadal kucającej z nosem w telefonie.
- Siedzę w domu przed laptopem i pochłaniam pizze - odmruknęłam czując coraz bardziej ogarniającą mnie senność.
- Gram w LOL'a, a czemu pytasz? - zapytał brunet, patrząc lekko podejrzliwym wzrokiem na blondynkę.
Ta tylko wzruszyła ramionami i odparła :
- Może wyszlibyśmy gdzieś razem... Może na kręgle a potem do kina? Pamiętacie? Robiliśmy tak samo gdy się poznaliśmy...
Roześmiałam się szczerze i zrobiłam jeden krok z zamiarem przytulenia ich obojga, taki ot, napad czułości, gdy poczułam jak nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Runęłam do przodu.
Otoczyła mnie Ciemność...
***
Nie wiem gdzie jestem. Widzę tylko jakiś jasny punkt oddalony ode mnie o tysiąc kilometrów. Kaszlę z powodu pyłów znajdujących się w powietrzu które wdycham, gdy nagle czuję na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Odwracam się gwałtownie i moje oczy zauważają stojącą przede mną brunetkę o ślicznych brązowych oczach. Unoszę łuki brwiowe i pytam:
- Gdzie ja jestem... Kim ty jesteś? Co się dzieje? Co...?! Jak... Jak się tu znalazłam? To sen, tak? - zasypuję Ją pytaniami,lecz ona milczy, patrząc mi smutno prosto w oczy.
Wzdrygam się. To spojrzenie jest pełne przenikliwości.
- Nazywam się Natalia... Zostałam uwięziona w twoim ciele... Znajdujemy się teraz w, jak to by określić, być może wyda ci się to dziwne i chore, ale w twoim umyśle.
- CO? - nie wierzę jej słowom. Przezornie wykonuję parę kroków do tyłu, lecz Ona łapie mnie za nadgarstek i przysuwa do siebie. Czuję strach pomieszany z bólem psychicznym. Nie wiem skąd się on wziął. Tak jakby... Tak jakby został mi przekazany od tej dziewczyny. Nie wiem dlaczego tak myślę. Po prostu przeczuwam, wiem to.
- To co słyszysz... Miałam zostać zabita, lecz Myśliwy źle wykonał rozkaz Twojej Siostry... Zamiast zabić moją duszę, umieścił ją w Twoim ciele...
Z moich ust wydobywa się krzyk przestrachu. Nie wierzę temu co słyszę.
- To sen... To sen, ja zaraz się obudzę, tak?!
- I jest jeszcze coś... Twoja siostra żyje. - ciągnie dalej, jakby nie zwracając wcale uwagi na moje emocje.
- CO?! - powtarzam krzyk i czuję jak po moim policzku toczą się słone łzy.
- Zmieniła ciało... Nie wierzysz mi, prawda?
Cofam się i zamachuję rękoma.
- Odejdź !
Świat jeszcze raz wiruje mi przed oczami. Wpadam w Otchłań, mając wciąż w głowie słowa tej dziewczyny...
***
* Nie wiem czy dobrze to napisałam ;-;
** Czy tylko ja mam tak, że gdy zaczynam pisać o śnie, to od tego momentu ciągle ziewam? xD
No to się wyjaśniło.... po części :) Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału
OdpowiedzUsuń